Z okien samochodu podziwiamy malowniczy toskański krajobraz- bujną zieleń, pofałdowane wzgórza. Charakterystyczne, strzeliste wieże wołają z daleka. Smukłe budowle, niczym drapacze chmur, wyrastają ponad zwartą zabudowę miasta. W średniowieczu było ich ponad 50, zachowało się 13. Ten, kto był ważniejszy i bogatszy miał swoją wieżę. Mieszkańcy chronili się w nich przed wrogiem, większość wież nie ma więc okien.
Dzień ustępował wieczorowi, kiedy przekroczyliśmy Porta San Giovanni i znaleźliśmy się w obrębi murów miasta. Upał nadal trzymał i w małej kafejce, zaraz z brzegu, zaopatrzyliśmy się w wodę mineralną. Razem z falą turystów przemierzamy najdłuższą w mieście via San Giovanni. Przeczesujemy wąskie uliczki, zaglądamy na podwórka i do ślepych zaułków. Nie ma tu miejsc, które nie byłyby godne uwagi. Budynki w odcieniach żółci i beży, jakby poprószone szafranem, przyprawą uprawianą od wieków w tym rejonie.
via San Giovanni
Myszkujemy w małych sklepikach z rękodziełem, przebieramy wśród naczyń ceramicznych malowanych w znane motywy: żółte słoneczniki, czerwone maki, gałązki oliwne. Na płótnach artystów pędzla dominują pejzaże pełne gajów oliwnych, tarasowych winnic, krętych dróg obwarowanych cyprysami, przydrożnych kapliczek. W enotekach gatunki z lokalnych winnic: rubinowe Chianti Classico i jedyne białe w regionie Castelgreve Vernaccia.
Włochaty odyniec okupuje wejście do sklepu z przysmakami z dziczyzny.
Zmierzamy dalej w kierunku ruin starej twierdzy i z perspektywy warownych murów podziwiamy zielone wzgórza Toskanii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz