"Jedwab" Alessandro Baricco
przeczytałam zanim obejrzałam film, bo u mnie książka ma zawsze pierwszeństwo przed filmem. Lektura oczarowała mnie swoją baśniowością i magią. Nie jest to przepastna powieść, ale cienka książeczka, choć opowiada „pewną długą historię”, niektóre rozdziały zawierają dosłownie kilka zdań. Miękka, elastyczna i gładka oprawa, daje wrażenie, jakby trzymało się w dłoniach japoński wachlarz.108 stron książki
pochłania się w ciągu kilku godzin, żeby na końcu nie móc uwierzyć, jak wiele spłynęło z nich treści. Bogactwo znaczeń, niedopowiedzeń, aluzji, tajemnic, podtekstów stwarzają ogrom przestrzeni dla wyobraźni. Poznajemy bohaterów, ale sami musimy odpowiedzieć sobie kim byli naprawdę, co było dla nich ważne, czego pragnęli, co czuli.Ta książka to typ literatury refleksyjnej,
skłaniającej do pewnych przemyśleń nad własnym życiem, doceniania tego co się ma, budowania relacji z najbliższymi, poszukiwania wrażeń…
Na uwagę zasługuje
kunszt literacki Alessandro Baricco.
Nie sposób nie zachwycić się językiem
literackim, prostym, ale przepełnionym poezją. Subtelnymi słowami autor maluje obrazy sugestywne, pełne liryzmu.
Ciekawy jest sposób narracji,
wywołuje skojarzenia związane z jedwabiem. Opowiadana historia rozwija się powoli i łagodnie zupełnie, jak jedwabna nić, a sama opowieść jest delikatna i zwiewna jak tytułowy jedwab.Fabuła
Poznajemy historię życia Hervea Joncoura handlarza jedwabników. Mężczyzna wiedzie spokojne życie w Lavilledieu na południu Francji, które wzbogaciło się na produkcji jedwabiu, aż pewnego dnia z powodu epidemii pebryny wyrusza w podróż do XIX- wiecznej, egzotycznej Japonii.Losy głównego bohatera
kryją w sobie zagadkę i mówią o tym, że ludzkie życie to wędrowanie. Dopiero u kresu tej wędrówki zdobywamy świadomość samych siebie i zaczynamy rozumieć sens życia.Lekturę czytałam z przyjemnością i ciekawa byłam filmu? Scenariusz do filmu napisał autor książki więc nastawiłam się na dobre kino tym bardziej, że w roli kobiecej obsadzona była Kiera Kinghtley.
Jest
w filmie dużo subtelności i delikatności, Kiera Kinghtley podobała mi się w roli żony Hervera Joncoura, niestety akcja ciągnął się niemiłosiernie i film mi się dłużył, brakowało momentów ekspresji i nużyła monotonna muzyka. Zachwyciły mnie egzotyczne krajobrazy i chociażby dla pięknych japońskich pejzaży warto obejrzeć film.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz