sobota, 15 maja 2010

Z potrzeby serca- Sanktuarium Madonna della Corona. Część 1


"Jeżeli nie możemy być z kimś, kto ma zmartwienie i smuci się, jeżeli nie możemy go przytulić, potrzymać za rękę, czy po prostu posiedzieć obok,  to możemy jeszcze porozmawiać i pocieszyć. Nie jest jednak łatwo znaleźć słowa dające oparcie i mające sens, docierające do obolałego serca rozmówcy. Można jeszcze podarować tej osobie modlitwę uzdrawiającą jego serce i myśli, aby mógł z nowym zapałem zabrać się do zadań stojących przed nim".

Nie bez powodu peregrynowaliśmy do miejsca milczenia i medytacji zawieszonego między niebem, a ziemią, na zboczu góry Baldo

Sanktuarium Madonna della Corona  ukryte wśród skał zadziwia niezwykłym położeniem. Wybraliśmy się tam autem, trasa wiodła przez dolinę rzeki Adygi, między zielonymi wzgórzami pokrytymi winoroślą. Fascynujące widoki skracają czas podróży i trasę pokonuje się  bardzo szybko i przyjemnie. Od miejscowość  Caprino Veronese zaczynają się  strome podjazdy, pełne przewężeń i zakrętów. Trudno uwierzyć, że zaledwie 50 km od domu znaleźliśmy się na wysokości 774 m n.p.m., w otoczeniu wysokich gór.



W małej osadzie Spiazzi porzuciliśmy samochód i dalej zmierzaliśmy  już pieszo. 

Ścieżka prowadzi w dół, wzdłuż zbocza porośniętego  zielenią. Spacer w kontakcie z rozbuchaną wiosenną przyrodą nastraja pozytywnie. Przy rozstajach dróg zaciekawiają kamienne drogowskazy- granitowe słupki to świadkowie starych szlaków- dziś już unikatowe, niestety  wyryte w granicie znaki trudno odczytać.

Schodzimy  w dół  pokonując 234  kamienne stopnie, wykute w skale wzdłuż pierwotnego i wąziutkiego szlaku  wiodącego do kościoła.

Mijamy kolejne stacje drogi krzyżowej. Sylwetki  z brązu o naturalnych rozmiarach,  jakby zastygły przed chwilą i odnosi się wrażenie bycia świadkiem dopiero co rozegranych wydarzeń. Porusza oświetlona figura  martwego Chrystusa i grób wykuty w ścianie skalnej zastawiony  głazem.  



Docieramy do celu naszej  wyprawy,  widok  zawieszonej na skale świątyni budzi podziw dla jej budowniczych, a górskie szczyty fascynują swym pięknem. "W górach wydajemy się bliżej Boga" -wobec myśli Jana Pawła II nie zastanawia położenie sanktuarium.





Klasztor i kaplica poświęcona Matce Boskiej z góry Baldo istniały w tym miejscu od 1200 roku, ale dostęp do kaplicy był bardzo niebezpieczny.
W 1625 roku rozpoczęto budowę bardziej obszernego kościoła, która trwała przez kilka dziesięcioleci.

Pod koniec XIX wieku dokonano kolejnego poszerzenia kościoła. Z tego okresu pochodzi  neogotycka fasada z różowego marmuru. Architektami tego przedsięwzięcia byli Giuseppe Magagnotti z Werony i inżyniera Emilio Paor z Trydentu.

W 1899 r. świętowano zakończenie  prac nad budową kościoła. W kolejnych latach kościół i jego fasada były ciągle upiększane. Dokonano również modernizacji drogi dojazdowej oraz wykuto w skale tunel prowadzący do Sanktuarium.


W 1974 r.  zburzono stary kościół i odbudowano go w nowej formie z zachowując piękniejsze elementy poprzedniej świątyni.  

W 1982 roku Sanktuarium otrzymuje tytuł "Bazyliki Mniejszej".
W kwietniu 1988 r.  papież Jan Paweł II odbywa pielgrzymkę do Sanktuarium i modli się przed figurą Piety. .

W ciągu czterech wieków sanktuarium staje się miejscem coraz liczniejszych pielgrzymek.
 


Pieta - Madonna della Corona jest niewielką 70 cm rzeźbą, wykonaną z miejscowego kamienia. Uznaje się, że została podarowana Sanktuarium w 1423r. przez Ludwika  Castrobarco  przedstawiciela szlachetnego rodu z Rovereto. W 1899 roku Pieta zostaje koronowana na Matkę Bożą Bolesną della Corona.


To co mnie uderzyło w tej rzeźbie to ciekawe przedstawienie Madonny, jako kobiety matki, raczej nie będącej ideałem piękna. Jej postać bliższa jest bardziej matce rodzicielce niż ideałowi delikatnej urody kobiecej. Zwykle spotyka się dzieła przedstawiające Madonnę jako dziewicę o rysach pozowanych modelek, o wyjątkowej urodzie, figurka Matki Bożej Madonna della  Corona   jest tego odstępstwem.



Kończy się nasz pobyt w sanktuarium. Zapalamy świeczki przy figurze Matki Bożej Bolesnej della Corona, składamy prośby, modlimy się. W drodze powrotnej czeka nas  pokonanie  556  kamiennych schodów.  

7 komentarzy:

  1. Bożenko,
    to niesamowite,że tak cudowne/w całym tego słowa znaczeniu/,hipnotyzujące wręcz miejsca,masz niemalże"na wyciągnięcie ręki".
    Ja mogę tylko o czymś takim pomarzyć...dzięki za piękne zdjęcia,wszystkie informacje, podzielenie się swoim zachwytem i głębią przeżyć...

    OdpowiedzUsuń
  2. Urocze miejsca odkrywasz, przymierzam się do przygotowania naszej trasy włoskiej w maju/czerwcu. Na pewno uwzględnię je w naszych planach.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowne miejsce.Byliśmy tam już z żoną 6-cio krotnie.Prowadzi tam przepiękna trasa piesza z miejscowości Brentino.Przecudne widoki zmieniające sie za każdym przebytym odcinkiem. Tą trasą co roku w 3-cią niedzielę września idzie pielgrzymka. Z drogi SS12(Verona-Trento)
    zjechać w miejscowości Peri.Przejechać na drugą stronę rzekę Adygę,skręcić w lewo i dojechać do Brentino.Zaparkować samochód najlepiej przy kościele i dalej pieszo.
    (ok 2,5 godziny)
    Tadeusz.

    OdpowiedzUsuń
  4. To jedno z miejsc do których wracam pamięcią.
    Byłam tam wiosną 2010 roku.Pozdrawiam wszystkich
    pielgrzymów.

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękne cudowne miejsce można powierzyć się i oddać całkowicie w opiekę Matki Bożej amen ❤️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla pielgrzymów szukających kontaktu z fascynującymi miejscami naszego globu - Madonna dela Corona na zboczu góry Baldo- jest jak najbardziej godne polecenia.

      Usuń
  6. Byłam tam 3 pazdziernika 2018. Naprawdę magiczne miejsce. Poraża moc gór tego miejsca na skraju skał. To prawdziwy obraz opoki . Polecam kazdemu kto może tam pojechać. Szkoda, że tak mało o tym miejscu się mowi i mało kto o nim wie.

    OdpowiedzUsuń