sobota, 17 lipca 2010

Czynne przetrzymywanie. "Dziennik Toskański" Tessy Capponi Borawskiej

Od początku lipca trzyma fala upałów, temperatura sukcesywnie rośnie.

Włoska prasa donosi: W Rzymie i jej okolicach z powodu przeciążenia wystąpiły przerwy w dostawach prądu, na kilka godzin stanęły klimatyzacja i wentylatory. Energetyka ostrzega przed możliwością następnych blackoutów. 

Upały, trudne do zniesienia dla zdrowych,  dla chorych nieznośna uciążliwość. Trzeba wytrzymać. Z powodu przykrej dolegliwości, zwanej tarczycą, od ponad dwóch tygodni nie wyściubiłam nosa z domu i tylko przyjmuję  medykamenty.Czas rekonwalescencji  uczyniłam czynnym przetrzymywaniem niedyspozycji. Takie sytuacje przypominają  często o pracach, które się kiedyś zarzuciło, przerwało i odłożyło na potem.


Przeczytałam  "Dziennik Toskański" Tessy Capponni-Borawskiej.  

Autorka,  z urodzenia florentynka,  zamieszkała od wielu lat w Polsce, zabrała mnie w sentymentalną podróż do Toskanii, kraju swojego dzieciństwa i młodości.
To podróż przesiąknięta nostalgią do miejsc, które czas nieuchronnie zmienia, a drapieżna komercjalizacja pozbawia czaru i uroku. Tessa Capponni pamięta inną Toskanię, przywołuje w pamięci  dawne obrazy, wspomina je i konfrontuje z zastaną rzeczywistością.

Książka ma charakter dziennika,  opiera się więc na subiektywnych wynurzeniach autorki na temat odwiedzanych  miejsc, ludzi, dzieł sztuki, kuchni, kultury włoskiej, tradycji, filozofii, religii. Nie ma w książce  przesadnych zachwytów i zadęcia, jest dzielenie się wiedzą  wypływającą z doświadczenia i dojrzałości, są opisy wrażeń wspartych mądrością i sympatią do świata.

W czasie tej podróży  poznajemy  autorkę, jako osobę romantyczną, uduchowianą, znawczynię sztuki, znakomitą rozmówczynię, obserwatorkę i oczywiście miłośniczkę dobrej kuchni. Książka zawiera mnóstwo opisów kultury stołu i przepisów tradycyjnych dań włoskich. Czujemy zapachy ziół i  smakujemy tradycyjne potrawy.

Na pochwalę zasługuje szata graficzna; miękka oprawa, kartki i fotografie w kolorze sepii oraz w pastelowych kolorach okładka  przypominają stary dziennik.

Zainteresowały  mnie  anegdoty o postaciach,  pamięć o tych osobach, często nieobecnych już w świecie żywych, przywołuje autorka  we fragmentach  rozmów, przejawia się w nich  uważność na drugiego człowieka, sztuka konwersacji i  słuchania innych.       



Wróciłam do mojego dłubania szydełkiem i wydziergałam firanki.

To już drugi model  wydzióbany przeze mnie szydełkiem. Wzór siatkowy jest  łatwy, wymaga wrabiania  rytmicznie powtarzających się motywów na siatce wzoru. Trzeba uważać, aby  się nie pomylić  przy wypełnianiu okienka

Na poprawę nastroju upiekłam ciasto drożdżowe.

Zapach świeżej drożdżówki  z malinami  nastroił optymistycznie i obudził nadzieję. O tej nadziei związanej z ciastem przeczytałam pierwszy raz na blogu  Majanowe  Pieczenie. Jest w tej myśli ukryta prawda, tylko trzeba ją odkryć dla siebie.





13 komentarzy:

  1. Firanki cudne, moja babcia takie wyrabiała, wisiały w całym domu, we wszystkich oknach. Ja niestety, nie umiem robić takich rzeczy :-(
    Byłam w Toskanii, ukradła mi serce ;-) a w tym roku jadę na Elbę we wrześniu i już nie mogę się doczekać. Czy w tej książce jest coś o Elbie?

    OdpowiedzUsuń
  2. Malinconiu- Cieszy mnie, że podobają się tobie przeze mnie wydziergane firanki. Aż chce mi się wydziubac coś nowego!
    Niestety o Elbie w książce nie ma mowy,a ja sama,bardzo żałuję tam jeszcze nie byłam.Bożena

    OdpowiedzUsuń
  3. A byłaś gdzieś nad jeziorem Garda? Moi znajomi chcą jechać i szukają sprawdzonego ładnego miejsca...

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciasto wygląda smakowicie, zapach dolatuje do Bydgoszczy.A firanki?.Dzieło cierpliwych i oczywiście zdolnych ludzi.Mam w szafie podobne,"wycheklowane" przez moją teściową ale na obecne okna za małe.Tarczyca to mój ulubiny szkopuł.U nas chłodniej.

    OdpowiedzUsuń
  5. Malinconiu- znam okolice Lago di Garda bo mieszkam niedaleko.Są to urocze tereny do wypoczynku.Nie znam propozycji biur turystycznych, a sama jestem daleka od tego, żeby wskazywac miejsca do wypoczynku, każdy ma inne preferencje.Ale mogę pomóc w podjęciu decyzji odsyłając do informacji na moim blogu.Wystarczy wybrac etykietę Lago di Garda.Bożena.

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam, biedna jesteś, ale dzięki temu firanki udały się wspaniale. Wiem, że rower i prawdziwe ptaszki były by lepsze. Upały są dokuczliwe ale w Warszawie teraz leje i trochę tęsknię do ciepła. Życzę zdrowia i nowych wycieczek.M

    OdpowiedzUsuń
  7. jestem pod wrazeniem Twoich firanek ,wykazalaś się niezwykłą cierpliwością dziergając je .

    OdpowiedzUsuń
  8. M.z W-wy, dziekuję za życzenia zdrowia- już czuję się dobrze, a nowe wycieczki przede mną. Serdecznie pozdrawiam.

    Mireczko- uznanie i pochwała od Ciebie to dopiero wyróźnienie!Dziękuje.

    Bożena

    OdpowiedzUsuń
  9. Bożenko,Twoje firanki-prawdziwy artyzm...ZACHWYCAJĄCE...ja takiego TALENTU jestem zupełnie pozbawiona.
    Kocham wszystko,co stanowi o "duszy"mieszkania,tworzy jego niepowtarzalny klimat-a Twoje jest takie...koresponduje z tym,co w nas...buziaczki...

    OdpowiedzUsuń
  10. Aniu,i ja po latach odkryłam i wróciłam do prostych pożytecznych zajęc jakim jest szydełkowanie- sam się sobie dziwię, ale się spełniam w tych zwykłych zajęciach.Dziękuję.Bożena

    OdpowiedzUsuń
  11. Firankami się zachwycam, książkę mam, czytałam - pewnie jeszcze do niej wrócę. Życzę dużo zdrowia i serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  12. Czy moglabym dostac przepis na tak pysznie wygladajaca kruszonke na bulce drozdzowej? Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  13. Magdo- przepis na kruszonkę jest prosty:
    3 łyżki maki
    3 łżki cukru
    1/4 kostki masła
    można ubogacic posypkę dodając wiórki kokosowe albo płatki mogdałów. Smacznego Bozena

    OdpowiedzUsuń