Druga niedziela września i kolejna słoneczna towarzyszyła nam w oglądaniu pokazów machania flagami w Weronie. Mistrzostwa „Sbandieratori e musici” to widowisko niezwykłe, wpisane w jesienny kalendarz imprez w Weronie, które szkoda by było przeoczyć.
Zanim jednak znaleźliśmy się na Piazza dei Signori- miejscu pokazów wolno przespacerowaliśmy przez Centro Storico smakując ulubione fragmenty miasta.
Na głównych ulicach i placach atmosfera ożywienia i ruchu. Wszechobecni turyści pstrykają zdjęcia zabytkowym budynkom, zadzierają głowy na ozdobne gzymsy, mauretańskie okna, wysokie wieże, albo schodzą wzrokiem poniżej poziomu ulicy do wykopalisk rzymskich. W kafejkach wszystkie stoliki zajęte przez młodzież, a miejsca parkingowe przez motorino i rowery. Przy wejściu do księgarni z plakatu Paulo Coelho zaprasza po najnowszy tytuł, animalsi zbierają głosy poparcia przeciwko polowaniom na zwierzęta, a artysta Carlo Guarienti zachęca do obejrzenia wystawy obrazów i rzeźby.
Popisy mistrzów w rzucaniu banderami znalazły scenerię na Piazza dei Signori , w sercu średniowiecznej Werony. Jesteśmy grubo przed czasem z wysokości cokołu podejmuje nas sam Dante Alghieri. Lokujemy się na schodach Loggi dei Consiglio, na zwieńczeniu budynku stałe miejsca mają Katullus, Piliniusz, Marek, Witruwiusz, Korneliusz Naposa, trudno więc o bardziej znakomite towarzystwo. Jest jeszcze czas, żeby spojrzeć na Palazzo del Comune, średniowieczny ratusz z efektowną pasiastą fasadą i wysoką wieżą, na piękny portal projektu Sanmichelego w Palazzo del Capitano, czy na Palazzo degli Scaligeri, rezydencję rodu Scaligierich wykończoną krenelażem. To nagromadzenie zabytkowych budynków tłumaczy określanie placu najbardziej arystokratycznym w Weronie.
Zaczęło zmierzchać, szarość wieczoru rozproszyły pozapalane latarnie. Atmosfera na placu zaczęła tężeć.Trybuny zapełniły się widzami. Szmer przyciszonych rozmów zamienił się w głośny gwar. Na plac przybyły kolejne grupy młodzieży, każda w innych barwach, okrzykami, śpiewem i falowaniem uniesionych ramion zaznaczają swoją obecność . Z głośników płynie muzyka, śpiewem wtóruje jej rozbawiony tłum. Na trybunach publiczność kołysze się miarowo i co jakiś czas eksploduje fajerwerkami emocji. Całą przestrzeń wypełnia atmosfera radosnej zabawy, która i nam się udziela.
Narasta napięcie oczekiwania rozpoczęcia pokazów. W loggii zasiadają członkowie jury, oceniany będzie układ choreograficzny, wartość techniczna układu, synchronizacja z muzyką, wrażenie ogólne.
W mistrzostwach w rzucaniu chorągwiami udział biorą najlepsze zespoły Włoskiej Federacji Sbandieratori. Widowisko otworzyła parada postaci w historycznych strojach. Przy dźwiękach trąbek i bębnów wysoko w górę pofrunęła pierwsza flaga, spektakl rozpoczął się.
Startowały drużyny z Ravenny, Ferrary, Padowy, Brindisi, Luci, Salerno. Były popisy w parach i w małych grupach. Dla nas wszystkie drużyny zasługiwały na Ochy i Achy, na podziw i wielkie brawa.
Żonglowanie chorągwiami obejrzałam zupełnie przypadkowo we Florencji, na placu przy bazylice San Lorenzo, razem z przemarszem pochodu przebranych w renesansowe stroje patrycjuszów, żołnierzy, łuczników z sokołami itp. Patrzyłam jak oczarowana, nie wiedząc w ogóle o co chodzi...
OdpowiedzUsuńZapewne tak patrzą turyści na pochód naszego Lajkonika z mlaskotami i włóczkami, bijącego buławą kogo popadnie. I zapewne dziwią się, ze ludzie ta chętnie się nadstawiają ;)
A Weronę, po Twoich zachęcających opisach, muszę koniecznie zobaczyć :)
Niesamowite, po raz kolejny jestem zaskoczona, co ci Południowcy wymyślą. Żonglowanie chorągwiami musiało być ciekawe, do tego w takim miejscu jak Werona, wpasowało się idealnie w średniowieczny klimat miasta
OdpowiedzUsuńŚwietny blog!Bogaty w opisy i zdjęcia, prowadzony bardzo ciekawie.Zaraz biegnę do kuchni po oliwę z oliwek, aby poczuć na języku smak tego cudownego kraju....dziękuję Bożeno i pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńWerona wspaniale przez Ciebie opisana. Przez chwile mialam wrazenie, ze tam jestem... Dziekuje za te wirtualna podroz :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Bozeno!