Udawał martwego, przypominał suchy patyk, czy raczej korzeń. Poszłabym dalej ścieżką nieporuszona, ale z bliska, ku swojemu przerażeniu, rozpoznałam obrzydliwego gada. Wzdrygnęłam się i cofnęłam o krok. Przełamując strach i wstręt, pochyliłam się nad stworzeniem sprawdzić, czy daje jakieś oznaki życia.
Właściwie to nie wiem po co piszę ten post i czy moje spotkanie z wężem może kogoś zainteresować?
Jaki to ma związek z moimi włoskimi impresjami, a może w ten sposób oswajam strach przed wężami?
Gdzie tam moja wiewiórka do Twego Bożeno węża? A, co to za gatunek?...
OdpowiedzUsuń