wtorek, 8 kwietnia 2014

Oswajanie lęku



Udawał martwego,  przypominał suchy patyk, czy raczej korzeń. Poszłabym dalej ścieżką  nieporuszona, ale z bliska, ku swojemu przerażeniu, rozpoznałam obrzydliwego gada. Wzdrygnęłam się  i  cofnęłam o krok. Przełamując strach i wstręt,  pochyliłam się nad stworzeniem  sprawdzić,  czy daje jakieś oznaki życia.
 

Jego beznogie ciało  rozciągnięte było w poprzek ścieżki rowerowej i nadal pozostawało w hibernacji.  Dotknęłam go delikatnie patykiem,  momentalnie  skręcił ciało w literę S, jeszcze raz szturchnęłam i  wydał z siebie dość głośny syk. Zmykaj w zarośla - przemówiłam do niego po ludzku - bo zaraz jakiś rozpędzony rowerzysta  rozmiażdży ci grzbiet. Tym razem poruszył się i błyskawicznie zniknął w trawie.        

Właściwie to nie wiem po co  piszę ten post i czy moje spotkanie z wężem może kogoś zainteresować?
Jaki to ma związek z moimi włoskimi impresjami,  a może w ten sposób oswajam strach przed wężami?

1 komentarz:

  1. Gdzie tam moja wiewiórka do Twego Bożeno węża? A, co to za gatunek?...

    OdpowiedzUsuń