Smażę śliwkowe powidła i słucham Radiohead.
Muzyka rockowa i moje działania w kuchni to ciekawe zestawienie, właściwie zaskakujące :-o) Wyszukuję na You Tube kolejne utwory i odkrywam na nowo ich rokowe brzmienie.Wróciłam do muzyki Radiohead po przeczytaniu powieści " Spokojny chaos" Sandro Veronese i tak jak Pietro Palladini -główny bohater- słucham na okrągło. Wchłonęła mnie powieść i z trudem wracam do zajęć w kuchni, nie do końca jednak rozstając z lekturą, bo związana muzyką.
Trzeci dzień smażę powidła, na szczęście przetwarzanie śliwek nie wymaga dużej uwagi. Mroczna i tajemniczo brzmiąca muzyka przywołuje obrazy z książki i tylko zapach smażonych śliwek przypomina o kuchni i każe zamieszać łyżką w garnku. No, ale o książce innym razem, bo dzisiaj o śliwkach, a właściwie smażeniu powideł.
Powidła śliwkowe to nasze ulubione smarowidło,
pasują na bułeczkę lub na nadzienie do cornetto. Jemy powidła na bieżąco i kolejne słoiki znikają ze spiżarki. Śliwki ciągle jeszcze są w sprzedaży, więc szybko uzupełniam uszczuplone zapasy.Za każdym razem staram się zmieniać smakowo powidła poprzez dodawanie różnych przypraw, najczęściej- cynamon, goździki, imbir, kardamon. Zawsze jednak zostawiam jeden słoik powideł jednoskładnikowych- 'al naturale', jak to ładnie określa Bea. Profesjonalny blog Bea w kuchni ( klik) to świetna strona kulinarna, na której znajduję wiele kuchennych inspiracji, super przepisy, ciekawe aranżacje i apetyczne fotki zachęcające do kulinarnych działań. Znalazłam tu oryginalny przepis na powidła ze śliwkami suszonymi i z czekoladą - polecam.
Przy wyborze śliwek korzystam z tego co mi proponuje mercato verdure e frutta
i nie kręcę nosem na brak węgierek. Najchętniej do przetworzenia wybieram susine allungate, ale te już się skończyły, zastąpiły je prugne Stanley. Jeżeli śliwki są niezbyt dojrzałe w trzecim dniu smażenia dodaję trochę cukru. Przed smażeniem wyłuskuję ze śliwek pestki i zawsze waham się, choć tego nie robię, czy nie dorzucić ich trochę dla podniesienia walorów smakowych.Powidła wyszły gęste i lśniące, intensywnie śliwkowe, idealne na słodkie weekendowe śniadanie i podniesienie nastroju w pochmurne jesienne dni. Polecam:-)
Miseczka jak sliweczka! /rym przypadkowy :)/ powidła na zimno, na smutki..oj lubię! z muzyka i to taka bedą lepsze!
OdpowiedzUsuńSmażmy powidła i nie dajmy się przytłoczyć jesiennej szaroburości:-) Pozdrawiam.
UsuńOjej ależ pysznie wyglądają na tej bułeczce :-)
OdpowiedzUsuńDzisiaj też taka śniadanko zjadłam z powidłami śliwkowymi od mojej Mamci :-)
serdecznie pozdrawiam
Nie ma jak ... przetwory ze spiżarki mamy;-) też kiedyś korzystałam z takiej sposobności. Miłego weekendu życzę.
Usuń