czwartek, 16 października 2014

Powidła śliwkowe przyprawione "rockiem"


Smażę śliwkowe powidła i słucham Radiohead.  

Muzyka rockowa  i moje działania w kuchni to ciekawe zestawienie, właściwie zaskakujące :-o) Wyszukuję na You Tube  kolejne utwory i odkrywam na nowo ich rokowe brzmienie.

Wróciłam do muzyki Radiohead po przeczytaniu powieści " Spokojny chaos" Sandro Veronese i tak jak Pietro Palladini -główny bohater- słucham na okrągło. Wchłonęła  mnie powieść  i z trudem wracam do zajęć w kuchni, nie do końca jednak rozstając z lekturą, bo związana muzyką

Trzeci dzień smażę powidła, na szczęście przetwarzanie śliwek  nie wymaga dużej uwagi. Mroczna i tajemniczo brzmiąca  muzyka  przywołuje obrazy z książki i  tylko zapach smażonych śliwek przypomina o kuchni i każe  zamieszać łyżką w garnku. No, ale o książce innym razem, bo dzisiaj o śliwkach, a właściwie smażeniu powideł.      

Powidła śliwkowe to nasze ulubione smarowidło,

pasują na bułeczkę lub  na nadzienie do cornetto. Jemy powidła na bieżąco i kolejne słoiki  znikają ze spiżarki. Śliwki ciągle jeszcze są w sprzedaży, więc szybko uzupełniam uszczuplone zapasy.          

Za każdym razem staram się  zmieniać smakowo powidła poprzez dodawanie różnych przypraw, najczęściej- cynamon, goździki, imbir, kardamon. Zawsze jednak zostawiam jeden  słoik  powideł jednoskładnikowych- 'al naturale',  jak to ładnie określa Bea. Profesjonalny blog  Bea w kuchni ( klik) to świetna  strona kulinarna, na której znajduję wiele  kuchennych inspiracji, super przepisy, ciekawe aranżacje i apetyczne  fotki zachęcające do kulinarnych działań. Znalazłam tu oryginalny przepis na powidła ze śliwkami suszonymi i z czekoladą - polecam.



Przy wyborze śliwek korzystam z tego co mi proponuje mercato verdure e frutta 

i nie kręcę  nosem na brak węgierek. Najchętniej do przetworzenia wybieram  susine allungate, ale te już się skończyły, zastąpiły je  prugne Stanley. Jeżeli śliwki są niezbyt dojrzałe  w trzecim dniu smażenia dodaję trochę cukru. Przed smażeniem wyłuskuję ze śliwek pestki i zawsze waham się, choć tego nie robię, czy nie dorzucić ich trochę dla podniesienia walorów smakowych.

Powidła wyszły gęste i lśniące, intensywnie śliwkowe, idealne na słodkie weekendowe śniadanie i podniesienie nastroju w pochmurne jesienne dni. Polecam:-)


4 komentarze:

  1. Miseczka jak sliweczka! /rym przypadkowy :)/ powidła na zimno, na smutki..oj lubię! z muzyka i to taka bedą lepsze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Smażmy powidła i nie dajmy się przytłoczyć jesiennej szaroburości:-) Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Ojej ależ pysznie wyglądają na tej bułeczce :-)
    Dzisiaj też taka śniadanko zjadłam z powidłami śliwkowymi od mojej Mamci :-)
    serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma jak ... przetwory ze spiżarki mamy;-) też kiedyś korzystałam z takiej sposobności. Miłego weekendu życzę.

      Usuń