poniedziałek, 30 listopada 2015

Nieprzyjemny zgrzyt . "Pułapka Dantego" Arnauda Delalanda


Na pierwszym planie konturowo  zarysowane  postaci przeprawiają się gondolą przez kanał, w tle osnute mgłą bogato zdobione fasady rezydencji  nie pozostawiają wątpliwości, że scena, przesycona aurą tajemniczości, rozgrywa się w Wenecji. Niech was  jednak nie zwiedzie  ciekawa graficznie okładka książki  Arnauda Delalanda „Pułapka Dantego”,  niestety ładne  opakowanie lepsze niż  zawartość.   



Ilustracja na okładce autorstwa Stevena Vote poruszyła wyobraźnię  i rozbudziła apetyt na lekturę. Książka, prezentowana  przez wydawcę, jako thriller historyczny z elementami powieści płaszcza i szpady, miała mnie bawić, tymczasem irytowała w wielu momentach tak, że po skonsumowaniu całości, poczułam lekką niestrawność.        
Pomysłowo przemyślana  fabuła , intrygujące zagadki kryminalne zabarwione okultyzmem i magią, wartka i zwarta akcja, sceneria  XVIII –wiecznej  Wenecji , wszystko to popsuł  nieudolny styl, sztywny i schematyczny język, raziła zbytnia dosłowność  poruszanych  zagadnień, być może wynikająca z  powątpiewania w intelekt czytelnika. Szablonowość konstrukcji zdań, posługiwanie się gotowymi formułami stylistycznymi i ich powtarzalność  sprawiało, że czytało mi się książkę  ciężko, a w niektórych fragmentach nieprzyjemnie  zgrzytało, kiedy przewracałam kartki.

Akcja toczy się w scenerii  XVIII  wiecznej Wenecji. Na kilka miesięcy przed świętem  Zaślubin Morza  miasto doświadcza głębokiego kryzysu politycznego, dotyka je seria tajemniczych  morderstw i groźba spisku politycznego. Bieg wydarzeń spiskowców na czele z tajemniczym  Il Diavolo nawiązuje  do wiedzy o kręgach i karach wymierzanych w dantejskim piekle.   Znajomość Boskiej Komedii, nie jest tu jednak konieczna, gdyż licznie przytaczane przez autora  fragmenty wersów Dantego wykładają  czytelnikowi sprawy jasno i przejrzyście, a prowadzącemu śledztwo Pietro Viravolcie  służą wskazówkami i pozwalają rozszyfrować zagadkowe morderstwa, uprzedzić dalsze posunięcia IL Diavolo.

Sympatię budzi zgrabnie nakreślona postać Pietra Viravolty- agenta Republiki, awanturnika, uwodziciela  zaprzyjaźnionego z Casanovą,  wyjętego niczym z powieści Dumasa. Jednak  motywy zaczerpnięte  z powieści spod znaku płaszcza  i szpady, rażą przerysowaniem i proszą się o oryginalność.     

Jeśli  jednak czytelnik  przymknie oko na stylistyczne niedogodności i niedociągnięcia  literackie  i da się ponieść fabule, to odnajdzie w powieści  ciekawe dla siebie obszary.  

Książka Delalanda  broni się  ciekawymi i bardzo realistycznymi  opisami osiemnastowiecznej  Wenecji. Autor zaprowadza czytelnika do dzielnic, gdzie zwykle turysta nie dociera, zaprasza do wnętrza Bazyliki Św. Marka, do salonów  Pałacu Dożów . Dbałość o szczegóły  przejawia się w opisach bogatych strojów z epoki, dzieł malarskich oraz obiektów  architektury. Powieść  to źródło  wiedzy z dziedziny  kultury politycznej i struktur funkcjonowania instytucji państwa weneckiego, wiele tu ciekawostek na temat tradycji  weneckiej arystokracji, marynarskiej floty Arsenału. 

Powieść Delalanda to niekoniecznie, jak czytamy na okładce, „mistrzowsko  skonstruowany thriller historyczny z elementami powieści płaszcza i szpady”, bo artystyczny wymiar tego utworu znacznie odbiega od dobrego poziomu i  oryginalności wypowiedzi literackiej. Polecam  zdecydowanie  tylko cierpliwym czytelnikom, których usatysfakcjonuje urocza jarmarczna podróbka tego gatunku.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz