Jestem pełna obaw i nie wiem, czy moja interpretacja książki jest właściwa, czy dobrze odczytałam złożoność powieści? Pierwsze co nasunęło mi się, podczas czytania lektury to nieodparte wrażenie, że opisywana historia wydarzyła się naprawdę. Jakby przy pomocy literatury, autorka pisząca pod pseudonimem, chciała się z czymś rozprawić, co nie dawało jej spokoju, jakby przez tę książkę mówiła nam wszystko to, czego nie mogła powiedzieć konkretnemu człowiekowi, ze szczerością odmienną od tej, na którą pozwala codzienna rozmowa.
Historię „pierwszej miłości” Marty i Fabia, miłości głębokiej, ale trudnej, opowiada pięćdziesięcioletnia narratorka i jednocześnie główna bohaterka opisywanych zdarzeń. Ale zanim Marta zacznie snuć retrospektywną opowieść, wpierw dokonuje bilansu swojego dotychczasowego życia. W krótkim prologu prezentuje swój portret dojrzałej kobiety, spełnionej i świadomej siebie, która bardzo dobrze wie „co w życiu ważne, a co warte funta kłaków”.(s.5) Jednak w momencie, kiedy wydaje się, że najważniejsze w życiu już się wypełniło, Marta wraca pamięcią do przeszłości i rozpoczyna podróży w głąb swojej duszy, konfrontuje się z wydarzeniami z młodości i bolesną utratą „pierwszej miłości”.
Opowieść zaczyna się w Krakowie w późnych latach
siedemdziesiątych. Jest lipiec 1978 roku, Kraków udekorowany czerwonymi flagami z okazji lipcowego- komunistycznego święta,
20 letnia Marta- pełna delikatności i naiwnego uroku studentka romanistyki i 23
letni Fabio- niebywale przystojny, tryskający humorem i energią lewicujący Włoch, spotykają się przypadkowo u stóp
Wawelu i z siłą „pierwszej miłości” zakochują się. Miłość spada na nich jak
grom z nieba, są jak sklejeni, nierozłączni- „ Lubił ją dotykać. Miał jakąś wewnętrzną potrzebę czucia jej ciała
blisko siebie. Jego ręce lgnęły do niej jak kawałki metalu do magnesu”.(s.23).
„Wszystko, co działo się w Krakowie tamtego lata, wydawało się niezwykłą baśnią”.(s.17). Miłość Fabia i Marty wyjątkowa i czysta napotyka jednak wiele niesprzyjających okoliczności: brak pieniędzy, zamknięte granice, kontrolowana korespondencja, starania o paszport. Opisy szarej powszechności życia w PRL-u, a potem Polski stanu wojennego bardzo realistycznie przedstawiają tamte ponure czasy.
Czy miłość dwojga młodych ludzi należących do dwóch różnych światów przetrwa? Jakie przeszkody staną na drodze ich miłości? Czy Marta i Fabio spotkają się jeszcze? O tym już na kartach powieści.
„Wszystko, co działo się w Krakowie tamtego lata, wydawało się niezwykłą baśnią”.(s.17). Miłość Fabia i Marty wyjątkowa i czysta napotyka jednak wiele niesprzyjających okoliczności: brak pieniędzy, zamknięte granice, kontrolowana korespondencja, starania o paszport. Opisy szarej powszechności życia w PRL-u, a potem Polski stanu wojennego bardzo realistycznie przedstawiają tamte ponure czasy.
Czy miłość dwojga młodych ludzi należących do dwóch różnych światów przetrwa? Jakie przeszkody staną na drodze ich miłości? Czy Marta i Fabio spotkają się jeszcze? O tym już na kartach powieści.
Łatwo można spłycić literacki przekaz powieści jeśli nie zachowa się czujności, chociaż to wątek miłosny napędza akcję, to istotny jest tu skrupulatnie składany portret psychologiczny pięćdziesięcioletniej kobiety u progu starzenia się, która rozprawia się ze swoją przeszłością. „Wspominam…Czy dlatego, że się starzeję? Może. Mam świadomość, że moje życie w większej części już się stało, a ile jeszcze przede mną? Kto to wie?(…) tak bardzo starałam się zrozumieć, bo wszystko zrozumieć, to wszystko wybaczyć. Czy zrozumiałam?”(s. 321)
Powieść nasycona jest licznymi
wewnętrznymi monologami i przemyśleniami z których odczytać można całe spektrum
uczuć i emocji przeżywanych przez Martę.
Tekst nabrzmiały od rozterek i rozważań sprawia, że czytelnik obserwuje zmiany
zachodzące w świadomości bohaterki, która na koniec konkluduje „jakże nieprzewidywalny jest czas … Dla jednych łaskawy … Dla innych
bezlitosny, lecz zmienia każdego”.(s.318)
Zastanawia, dlaczego Marta wraca do wydarzeń z przeszłości? Po co porządkuje swoje
wspomnienia? Po co rozdrapuje stare rany? Czasami warto obejrzeć się w
przeszłość i chociaż nie możemy odczynić wszystkiego, naprawić w realny sposób, ani zmienić,
ale możemy wyciągnąć mądrość. Marta opowiada o swojej „pierwszej
miłości”, bo pragnie spojrzeć na swoje życie w całości, podejmuje wysiłek wpisania osobistej
historii w pełną trajektorię życia,
która uwzględnia początek i koniec.
Tym co pozwoliło Marcie wyciszyć bolesne przeżywanie siebie sprzed lat i spojrzeć na swoje życie bez dramatyzmu i cierpienia to dystans rozumiany jako świadome kształtowanie własnej rzeczywistości. ”Chcę pamiętać Cię tylko jako cudownego chłopaka, który podarował mi cudowne uczucie, który nauczył mnie kochać i dzięki któremu przeżyłam to co przeżyłam. To w dużej mierze dzięki Tobie umiałam dać ogrom miłości człowiekowi, którego poślubiłam, umiałam być dobrą żoną, umiałam być szczęśliwa. Niezależnie od tego, jak absurdalnie zabrzmią te słowa, to Ty byłeś architektem późniejszych moich uczuciowych wzlotów”.(s.323)
Tytułowy Ponte Vecchio to miejsce najbardziej dramatycznej i pełnej emocji sceny rozgrywającej się między dwojgiem kochanków Martą i Fabio. Stary Most we Florencji, ulubione miejsce spotkań zakochanych par, to zarazem metafora rozumiana jako ogniwo łączące zakochanych.” Ach…, gdy teraz o tym myślę…, gdy przypominam sobie nasze zdumiewające spotkanie na Ponte Vecchio, nasunęło mi się porównanie. Cała nasza miłość była jak Ponte Vecchio… stary, solidny most”.(s.322)
Napisaną z polotem książkę
Marii Maliny Lampone „ Ponte Vecchio. Stary
Most” przeczytałam z przyjemnością
i zainteresowaniem, wciągnęła mnie
ciekawie skrojona fabuła bogata w
zmieniającą się scenerię. Łapczywie chłonęłam wątki podróżnicze i razem z Martą
zwiedzałam piękne włoskie miasta – Wenecję, Florencję, Sycylię, Urbino, Pesano,
Orvietto, Todi, Asyż, Perugie, Gubbio, Sienę.
O dziwo, nie przygnębiały mniej barwne fragmenty przenoszące do tak nieodległej przecież epoki
PRL-u…, sentymentalna podróż w czasie przypominała minioną młodość i uśmiech rozświetlał moją buzię. Natura ludzka jest nieodgadniona i bardzo złożona jesteśmy dziwniejsi niż chcielibyśmy przyznać,
książka jest z gatunku tych, które na równi z fabułą stawia psychologię, to ciekawe studium kobiecości. PolecamJ
Ponte Vecchio. Stary Most
Maria Malina. Lampone
Wydawnictwo POLIGRAF, 2010
Fajnie jest spotkać w blogosferze książkę, o której nie jest głośno, która nie jest reklamowana, która gdzieś obok mnie przemknęła, a która niesie w sobie takie mnóstwo różnych wrażeń i emocji. Mnie jak magnes przyciągają już same lata, w jakich akcja się toczy, gdyż wówczas bohaterowie są mi bliscy wiekowo i mentalnie. A to pozwala na odnajdywanie, tak jak w tym przypadku własnych odczuć związanych z przeszłością i powrotów do niej.
OdpowiedzUsuńJestem zawsze pod wrażeniem tego w jakim stylu jestem tu zachęcana do przeczytania książki.
Załączam pozdrowqienia.
Ten, jakże dla mnie miły komentarz, mogę określić słowami "Stara dobra szkoła" i sądzę, że wiesz co się pod tym powiedzeniem kryje. Ubogaciłaś tą wypowiedzią mój wpis. Dziękuję i ślę serdeczności.
UsuńMiło mi niezmiernie.....
UsuńJa już jestem starej daty......a szkoła faktycznie mimo doby socjalizmu, w której przyszło mi spędzać szkolne lata nie tylko nas uczyła ale i wychowywała. Ale to wielka zasługa tamtej kadry nauczycielskiej.
Tam na południu pewno słońce, ale u mnie również od kilku dni więc posyłam słoneczne pozdrowienia.