14 lipca zwiedzaliśmy Sirmione
, najpopularniejszy kurort na południowym
wybrzeżu jeziora Garda. Jednak nie walory
uzdrowiskowe nas tu sprowadziły, ale bajkowo wyglądający Rocca Scaligieri, który do
tej pory podziwialiśmy tylko z oddali. Obrysy
zamku, usytuowanego na
końcu wąskiego półwyspu
wcinającego się aż 4 km w głąb jeziora, widać z miejscowości położonych na wschodnim wybrzeżu Lago di Garda.
Tuż przy Centro Storico zatrzymały moją uwagę, nasyceniem koloru i pokaźnymi rozmiarami, cytrusy. Rozwieszone w kilku rzędach, niczym sznury korali stanowiły efektowną dekorację zielonego straganu . Nie przypadkowo żółte cytrusy witają turystów u bram Sirmione. Miasto słynnie z uprawy drzewek cytrynowych sprowadzonych tu w średniowieczu przez franciszkanów.
Do historycznego centrum zaprasza przybyłych
Rocca Scaligieri. Poprzez liczne wieże i wieżyczki, pudełkowate
baszty, powycinane blanki, zamek przypomina budowlę z klocków dla dzieci. Szeroki
kanał, na kształt zamkowej fosy, całkowicie otocza zamek i jednocześnie czyni
starówkę wyspą.
Na brukowanym dziedzińcu furkają
gołębie, zasypana piachem i kamieniami studnia na chwilę tylko zatrzymuje uwagę,
krętymi schodami wspinamy się w górę na zamkowe mury. W różnych częściach fortyfikacji zaciekawiają instalacje artystyczne, rzeźby, obrazy.
Z galerii obramowujących fortyfikację oglądamy fragmenty
miasta. Ponad piętrzącymi się dachami
góruje dzwonnica kościoła. Rozgrzane dachówki skrzą się w słońcu i
mienią kolorami czerwieni i brązu. Łagodnie spadziste dachy czasami wybrzuszają
się, żeby przybrać formę tarasu, okna, balkonu.
Lubię tę miejską przestrzeń należącą
do dachów, która znajoma jest tylko kotom. Eh, gdyby, tak jak one poruszać się
na tym poziomie, to nie schodziłabym na zatłoczone ulice.
W dole spokojne lustro jeziora czasami
zmąci prująca wodę łódź motorowa.
Niespieszny spacer po miasteczku pozwala na zaglądanie do zakamarków, bram i zaułków. Kwiaty
bugenwilli zaanektowały mury budynków.
Fioletowo- liliowy kolor stanowi efektowną dekoracje domów z
kamienia. Sklepy z pamiątkami proponują ceramikę z fajansu i
porcelany malowaną w cytryny, czerwone maki i żółte słoneczniki. Obok
stoiska z wyrobami z metalu polecają dzwonki, misy, talerze. Rozpoznawalny, drewniany pajacyk Pinokio, to
jednak najchętniej kupowana pamiątka przez turystów.
W małej kafejce z widokiem na jezioro znajdujemy wolny stolik. Gazowana woda w takie upały najlepiej gasi pragnienie i smakuje wyjątkowo. Kiedy przychodzi do płacenia, wołam do kelnera- per favore sconto*, zamiast per favore conto**. Zdezorientowany, ale bystry kelner szybko prostuje niezdarny błąd językowy- Signora conto, no sconto. Śmieliśmy się z tej pomyłki razem z kelnerem, a kiedy odchodziliśmy pożegnał nas miło słowami- Polacchi sono bravi.
*per favore sconto- proszę obniżkę
** per favore conto-proszę rachunek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz