wtorek, 14 lipca 2009

Sirmione i żółte cytryny



   
14 lipca  zwiedzaliśmy  Sirmione , najpopularniejszy kurort na południowym  wybrzeżu jeziora Garda. Jednak nie walory uzdrowiskowe nas tu sprowadziły, ale bajkowo wyglądający Rocca Scaligieri, który do tej pory podziwialiśmy  tylko z oddali. Obrysy zamku, usytuowanego na  końcu wąskiego półwyspu wcinającego się aż 4 km w głąb jeziora, widać  z miejscowości położonych na  wschodnim wybrzeżu Lago di Garda. 



Tuż przy Centro Storico  zatrzymały moją uwagę, nasyceniem koloru i pokaźnymi rozmiarami, cytrusy. Rozwieszone w kilku rzędach, niczym sznury korali stanowiły efektowną dekorację  zielonego straganu . Nie przypadkowo żółte cytrusy witają turystów u bram Sirmione. Miasto słynnie z uprawy drzewek  cytrynowych sprowadzonych tu w średniowieczu przez  franciszkanów.



Do historycznego centrum  zaprasza przybyłych Rocca Scaligieri.  Poprzez liczne wieże i wieżyczki, pudełkowate baszty, powycinane blanki, zamek przypomina budowlę z klocków dla dzieci. Szeroki kanał, na kształt zamkowej fosy, całkowicie otocza zamek i jednocześnie czyni starówkę wyspą.  


Na brukowanym dziedzińcu furkają gołębie, zasypana piachem i kamieniami studnia na chwilę tylko zatrzymuje uwagę, krętymi schodami wspinamy się w górę na zamkowe mury. W różnych częściach fortyfikacji zaciekawiają  instalacje artystyczne, rzeźby, obrazy.


Z galerii obramowujących  fortyfikację  oglądamy fragmenty miasta. Ponad piętrzącymi się dachami góruje dzwonnica kościoła. Rozgrzane dachówki skrzą się w słońcu i mienią kolorami czerwieni i brązu. Łagodnie spadziste dachy czasami wybrzuszają się, żeby przybrać formę tarasu, okna, balkonu.
Lubię tę miejską przestrzeń należącą do dachów, która znajoma jest tylko kotom. Eh, gdyby, tak jak one poruszać się na tym poziomie, to nie schodziłabym na zatłoczone ulice. 
W dole spokojne lustro jeziora czasami zmąci prująca wodę łódź motorowa.
Niespieszny spacer  po miasteczku  pozwala na zaglądanie  do zakamarków, bram i zaułków. Kwiaty bugenwilli  zaanektowały mury budynków. Fioletowo- liliowy kolor  stanowi efektowną dekoracje domów z  kamienia. Sklepy z pamiątkami proponują ceramikę z fajansu i porcelany malowaną w cytryny, czerwone maki i żółte słoneczniki. Obok stoiska z wyrobami z metalu polecają dzwonki, misy, talerze. Rozpoznawalny, drewniany  pajacyk Pinokio, to jednak najchętniej kupowana  pamiątka przez turystów.

W  małej kafejce z widokiem na jezioro  znajdujemy wolny stolik. Gazowana woda w takie upały najlepiej gasi pragnienie i smakuje wyjątkowo. Kiedy przychodzi do płacenia, wołam do kelnera- per favore sconto*, zamiast  per favore conto**.  Zdezorientowany, ale bystry kelner szybko prostuje niezdarny błąd językowy- Signora conto, no sconto. Śmieliśmy się z tej pomyłki razem z kelnerem, a  kiedy odchodziliśmy pożegnał nas miło słowami- Polacchi sono bravi.

*per favore sconto- proszę obniżkę  

** per favore conto-proszę rachunek






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz