W ostatnią
sobotę karnawału w 2009 roku przyłączyliśmy do Parady
Przebierańców w Wenecji. Podróż, w zatłoczonym do granic możliwości pociągu, zapowiadała tłumy na miejscu. Na dworcu Santa Lucia natychmiast wchłonęła nas zamaskowana procesja zmierzająca do Placu św. Marka. Znalezienie kawałka przestrzeni graniczyło z cudem.
Przebierańców w Wenecji. Podróż, w zatłoczonym do granic możliwości pociągu, zapowiadała tłumy na miejscu. Na dworcu Santa Lucia natychmiast wchłonęła nas zamaskowana procesja zmierzająca do Placu św. Marka. Znalezienie kawałka przestrzeni graniczyło z cudem.
Główne alejki zapełniał kolorowy
korowód, jedynie boczne uliczki uwalniały od
tłoku. W ciasnych zaułkach i wzdłuż kanałów obserwowaliśmy obrazy, jak z ubiegłych epok: przemykały tajemnicze postaci w czarnych tabarro, tuliły się w gondolach zamaskowane pary. Można tu było poczuć ducha starej Wenecji.
Dla tych gości, którzy nie
zdążyli przygotować się na maskaradę uliczne
punkty proponują kolorowe makijaże na życzenie. Szczególnie dzieci
upodobały sobie ten sposób maskowania twarzy. Do wspólnej zabawy w
maskaradę włączyli się rodzice z dziećmi wykorzystując
recykling na oryginalne przebranie.
Tak, jak w średniowieczu,
tak i teraz sercem karnawałowej Wenecji jest Piazza San Marco. Trwa tu nieustający spektakl z udziałem tłumu
anonimowych przebierańców. Niezwykłe przedstawienie wciąga w swoją
grę, tu aktorem jest każdy uczestnik maskarady. Surrealistyczne kreacje przyprawiają o zawrót głowy kolorami, fantazyjnymi nakryciami głowy,
napuszonymi perukami, maskami, piórami,
tiulami. Czasami za przebranie wystarcza wymowny rekwizyt, skromna maska zasłaniająca oczy, fikuśny kapelusz, albo kolorowa peruka. Każdy może włączyć się do zabawy i wszyscy są uczestnikami tego "święta głupców", bo błaznowanie
wpisane jest w zabawę karnawałową w Wenecji.
„(...) życie na poczekaniu / przedstawienie bez próby / ciało bez przymiarki / głowa bez namysłu” (Wisława Szymborska). Marionetka, bezwolna kukiełka w rękach niewidzialnego Animatora czy niezwykły kreator, potężny demiurg, homo faber? Niezależnie od tego, w jakiej roli chcemy postrzegać człowieka, niewątpliwie jest ona związana z motywem gry. Życie jest grą, a człowiek aktorem, grającym rolę, zakładającym maskę, wdziewającym kostium, a wszystko to dopasowane do dekoracji, scenografii, zbiegu okoliczności, scenariusza zdarzeń. Jest to improwizacja, „przedstawienie bez próby”, bez suflera. Gra w życiu człowieka rozpoczyna się od chwili narodzin i kończy wraz ze śmiercią, gdy opuszcza scenę życia, niczym kukiełka po przedstawieniu chowana do szafy. „Świat jest teatrem, aktorami ludzie” (William Shakespeare).
OdpowiedzUsuńSuper artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńMiło mi, że tekst zainteresował. Proszę rozgościć się i zostać moim czytelnikiem. Również pozdrawiam serdecznie.
Usuń