Od niedzieli, przez kolejne dni niebo spogląda dobrotliwie niebieskim okiem, a słońce wita jasnym spojrzeniem. Aura sprzyja, czas nie ogranicza, pośpiech nie ponagla, cieszymy się swobodą. Już od rana wiem, że takie dni zapowiadają niespodzianki i niecierpliwie przebieram nogami przed kolejną wyprawą. Ciekawość odkrywania ciągle pcha do przodu, każe wychodzić z domu i wkraczać do świata podróżników i odkrywców. Bliskie obcowanie z naturą, często prawie w intymnym kontakcie, działa kojąco i daje radość.
Po doświadczeniach,
hmmm... ehm, ehm... speleologicznych zdobywanych w grotach di Varone przyszedł czas na alpinistyczne wspinaczki w sensie, jak
najbardziej dosłownym.
Rocca
di Garda to formacja skalna u przedsionka Alp.
Płasko ścięty wierzchołek nadał górze charakterystyczny kształt trapezu. Wiele
razy odwiedzaliśmy przytulone
do skały, atrakcyjne turystycznie miasteczko Garda. Sama góra stanowiła dla nas tajemnicę,
która czekała na swoje odkrycie, aż do dzisiaj.
Z oddali wzniesienie wydaje się łagodne, przyjazne i dostępne. Zaparkowaliśmy samochód u stóp góry i polegając już tylko na własnych nogach ruszyliśmy na szczyt. Droga pod górę zaprowadza do maleńkiego przysiółka z niezdarnie przyklejonymi do siebie domami, powykrzywianymi pochyłością terenu.
W ciasnej architektonicznie przestrzeni wygospodarowano miejsca dla roślin. Skromne progi domów ubogacają kwietne ozdoby i zioła w donicach: rozmaryn,
tymianek, lawenda. Na niewielkim podwórku winorośl fantazyjnie oplata balkon. Wystarczy
wyciągnąć rękę po dojrzałe grona opadające girlandami tuż nad głową. W ogródkach na
długich szypułkach wznoszą się kolorowe cynie.
Ale, oto znikają zabudowania i ponad dachami domów
otwiera się wolna przestrzeń. W oddali majaczą wyższe partie wzniesień
alpejskich. Zbocza bliższych wzgórz pokrywają tarasowe ogrody winorośli, gaje
oliwne i strzeliste w pionie cyprysy.Jesteśmy w połowie drogi na szczyt, przy drewnianej ławce kontemplujemy górski krajobraz.
Schodzący z
góry wędrowcy uśmiechami mobilizują do dalszej wspinaczki. Ruszamy dalej wolno
w górę uważni na skrywane na wzgórzu niespodzianki. Antresole oplata winorośl, na gronach napęczniałych od soku migocą plamki słońca.
W niektórych miejscach zieleń przerzedza się i
odsłania przestrzeń z widokiem na
okoliczne wzgórza i jezioro. Jest tu wszystko co kocham w Italii: góry,
jezioro, drzewka oliwne, winorośl, ciemne cyprysy, delikatne daglezje. Z wysokości, półwysep zamykający od północy miejscowość
Garda z Punta San Vigilio, przypominają zanurzonego w wodzie krokodyla.
Punta San Vigilio
Tablica przy ścieżce zapowiada rychłe ukończenie wspinaczki i dostarcza informacji na temat średniowiecznej twierdzy wzniesionej tu na przestrzeni V wieku. Atutem zamku były naturalne warunki obronne, od wschodu dostępu broniło strome zbocze i długi mur, od zachodu skała graniczyła z jeziorem. Zamek pełnił ważną rolę obronną od końca cesarstwa rzymskiego do końca XII wieku, a jego rozkwit przypadł na czasy królestwa Longobardów i władztwa Karolingów.
Riviera degli Olivi.
Tablica przy ścieżce zapowiada rychłe ukończenie wspinaczki i dostarcza informacji na temat średniowiecznej twierdzy wzniesionej tu na przestrzeni V wieku. Atutem zamku były naturalne warunki obronne, od wschodu dostępu broniło strome zbocze i długi mur, od zachodu skała graniczyła z jeziorem. Zamek pełnił ważną rolę obronną od końca cesarstwa rzymskiego do końca XII wieku, a jego rozkwit przypadł na czasy królestwa Longobardów i władztwa Karolingów.
Tak, jak przed wiekami i dziś zdobycie twierdzy od
strony wschodniej nie jest łatwe, a droga na szczyt wymaga pokonania jeszcze wielu schodów w górę.
Riviera degli Olivi.
Tu, wysoko na szczycie skały, odległości w poziomie
skracają się. Na sąsiednim wzgórzu, białe ściany klasztoru Camaldolesi odcinają się od ciemnej zieleni cyprysów. Tylko te mierzone w pionie odległości nie ulegają złudzeniu perspektywicznego skrótu,
a wręcz wydłużają się. Spoglądam w dół na miasteczko, wszystko jest takie nieprawdopodobnie malutkie-domy, ulice, samochody, łódki. Tylko krokodyl z Punta San Vigillio wyraźniejsze przybrał kształty i trwa w bezruchu
panując nad zatoką Riviera degli Olivi.
Gardesana
niczym srebrna wstążka opasa
wybrzeże Lago Di Garda. Przyklejone
do niej skupiska budynków to kolejno, jak okiem sięgnąć, Bardolino i dalej Lazise.
Wzrok jak ptak szybuje w przestrzeni ponad zielonymi wzgórzami, lazurowym akwenem jeziora i dalej ku nieskończoności, przystań odnajduje na szczycie góry. Na poziomkowej polanie gości podejmuje konik polny, a stare dęby zapraszają na odpoczynek w cieniu rozłożystych konarów.
Wśród zarośli odnajdujemy resztki
murów średniowiecznego zamku. Zastany stan rzeczy nie dziwi, czas skruszył
stare kamienie, a resztki zmurszałych murów zaanektowały dzikie pnącza. Pozostaje nam
wierzyć, że zamek nie był łatwy do zdobycia skoro Adelaida di Canossa schroniła się tu przed królem Ottonem I chcącym
pojąć ją za żonę. Ile prawdy w tej legendzie, nie wiadomo?
widok z góry od strony wschodniej
klasztoru Camaldolesi
Bożenko czytam z wielka radością Twoje odkrywanie ciekawych Italii.
OdpowiedzUsuńTwoje opisy są tak realistyczne że miałam wrażenie że idę z Tobą na górę.
Mam nadzieje że jeszcze będzie mi dane pojechać do mojej ukochanej Italii.
Pozdrawiam jesiennie i kolorowo
jaga
Niezmiennie zachwycają mnie drzewa oliwne...
OdpowiedzUsuńCiociu- piękne zdjęcia, piękne widoki, zazdrościć. Ale i mnie czeka wkrótce odkrywanie nowego kraju, który już trochę znam. Przyszedł czas na pożegnanie się z Rumunią. A Magda, czym się pewnie mama już pochwaliła dostała pracę niedaleko Was :)
OdpowiedzUsuńI pomyśleć, że zawsze omijałam Jezioro Garda szerokim łukiem, myśląc, że nie ma tam nic ciekawego! Pluję sobie w brodę!!!
OdpowiedzUsuńWeryfikuję przyszłoroczne plany wakacyjne!
dziękuję za piękną wędrówkę ;)))
pozdrawiam cieplutko...
Migoshiu- Tak, warto tu zajrzec nad Lago di Garda, atrakcji wbród, okolice piękne!
OdpowiedzUsuńAgnieszko- cieszymy się z rychłego sąsiedztwa Magdy
Bobe Majse- urokowi drzew oliwnych trudno się oprzec!
Jago- dziekuję za głaski. Miło mi, że przyjemnie czytało sie tobie mój tekst.
Pozdrawiam Was dziewczyny. Bożena
Jakie cudne widoki tylko pozazdrościć, mam nadzieję, że dzięki Magdzie w niedalekiej przyszłości znów odwiedzę ten piękny kraj.
OdpowiedzUsuńSwietnie to wszystko potrafisz opisać, moze będziesz drugą co wyda swojęgo bloga w postaci książki i się wzbogacisz. Czego Ci szczerze życzę!!!Pozdrawiam
Mireczko, dziękuję za szczere życzenia- tak książka to by było "Coś", ale nie sądzę,że akurat drogą do bogactwa. Życzę poznawania Italii w towarzystwie Magdy.Tymczasem, miło mi, że zaglądasz na moją stronę i chcesz poznawac Włochy narazie wirtualnie. Bożena
OdpowiedzUsuń"Nasza" Italia...gdziekolwiek, sie nie udasz, wszędzie piękne widoki.
OdpowiedzUsuńWidzę zmiany na stronie :). Czy udało Ci się wprowadzić je tak, jak planowałaś? Czy coś sprawia Ci kłopot z rzeczy, która wyjaśniłam w mailu?
Pozdrawiam!
Piekne zdjecia i opisy, przenislam sie wirtualnie do Italii na chwile. Pozdrawiam, Hania
OdpowiedzUsuńPani Bożeno, koleżanka przypomniała naszej grupie Italomaniaków ten wpis sprzed kilku już lat... Ponownie stwierdziłam, że trudno znaleźć drugą osobę, która by tak pięknie opisywała ukochane Włochy! Ma Pani niezwykły dar pióra, pióro zamienia pani w pędzel i maluje nim kolorowe, nadzwyczajnej urody obrazy... gdzie migoczą plamy słońca, a słowa oddają nastrój miejsca i chwili... Dziękuję - za to i wszystko inne! POWINNA PANI PISAĆ!!! PROSZĘ PODZIELIĆ SIĘ SWYM TALENTEM Z INNYMI!!!! Serdecznie pozdrawiam!!! :)
OdpowiedzUsuńTymi ciepłymi słowami wylała pani miód na moje serce i rozpromieniła się moja dusza na tyle niespodziewanych pochwał, dziękuję za ten bardzo miły wpis.Pozdrawiam serdecznie:-)
Usuń