środa, 30 marca 2011

"Mało nas do pieczenia chleba...". Chleb na zakwasie


Tessa Capponi Borawska, w książce "Moja kuchnia pachnąca bazylią" przypomina o starej tradycji pieczenia chleba.

"Do czasu śmierci dziadka Ferrante, co miało miejsce w 1965 roku, całe gospodarstwo było, praktycznie rzecz biorąc, samowystarczalne. W każdy wtorek w specjalnym piecu zbudowanym niedaleko kuchni, a opalanym drewnem, pieczony był chleb."

Dawniej piece do wypieku chleba znajdowały się zwykle w osobnym pomieszczeniu, w piwnicy, albo na zewnątrz budynku. Pieczenie chleba było rytuałem i zwykle odbywało się raz w tygodniu. Tradycja wypieku chleba w domu na wiele lat zaniknęła, ale w ostatnim czasie ponownie została doceniona. Zapach świeżego domowego chleba i jego doskonały smak urzeka, a kiedy uświadomimy sobie walory zdrowotne na pewno będziemy chcieli włączyć go na stałe do jadłospisu. Tak stało się w moim przypadku. Miałam złe wyobrażenia związane z wypiekiem chleba, sądziłam,  że  to zajęcie  pracochłonne i wymaga specjalnych umiejętności. Z czasem jednak przekonałam się, że sztuka pieczenia chleba jest do opanowania.

* "Moja kuchnia pachnąca bazylią"


Od pewnego czasu piekę chleb w domu. 

Sztukę pieczenia chleba zdobyłam w Polsce. Zostałam  wyposażona w podłużną foremkę i oczywiście w niezbędny zakwas, więc nie było już odwrotu. Do wypieku chleba używam różnego  rodzaju mąki: żytnią, orkiszową i pszenną (w  Italii  używam mąki integrale di grano tenero firmy Molino Spadoni. Wzbogacam wartość odżywczą chleba i dodaję do mąki ziarna słonecznik, siemię lniane, pestki dyni zawierające cenny błonnik. Dosypuję również kilka łyżek otrębów pszennych i na koniec zakwas. Wlewam letnią wodę i mieszam drewnianą łyżką, aż się połączą wszystkie składniki. Odkładam trzy łyżki ciasta na zakwas do słoiczka. Przekładam ciasto do foremki chlebowej i odstawiam na 12 godzin do wyrośnięcia. 

Pieczenie chleba stało się tradycją domową i ma swoje określone ramy czasowe. Piekę chleb raz w tygodniu. Dzień wcześniej o godz. 19.00 zarabiam ciasto i odstawiam do wyrośnięcia na całą noc. Rano ok. godz.7.00 wkładam chleb do piekarnika, 15 minut nagrzanego do 100 stopni, podwyższam temperaturę do 180 stopni i piekę około 1 godz. i 45 minut. Wierzch chleba  przykrywam folią aluminiową, aby  zbyt mocno  się nie przypiekł i zanim włożę do pieca wierzch smaruję rozbełtanym jajkiem, skórka jest wtedy lśniąca i gładka. 


Świat się zmienia,  dzisiaj dzieci jedzą zupełnie inne podwieczorki i nie wiedzą, jakim przysmakiem może być  chleba z wodą i  cukrem, którego smak pamiętam z dzieciństwa. Poczęstuję wnuka chlebem domowego wypieku i mam nadzieję, że będzie mu smakował. Nauczę go zabawy ze śpiewem:

 Mało nas, mało nas do pieczenia chleba,
tylko  nam, tylko nam
Ciebie tu potrzeba..."         

10 komentarzy:

  1. Chleb i dziecko... życie.
    Jakoś tak mi się ładnie skojarzyło.

    Chlebek wygląda pięknie i na pewno wybornie smakuje. My z Piotrkiem nie pieczemy - kupujemy, ale mamy swój ulubiony słonecznikowy, który jeśli jest gorący to... mmmmmmmmmm Do tego masło i nic więcej mi do szczęścia nie trzeba :);)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czapki z głów. Piec, piekę i owszem. Średnio co trzy dni, bo tyle nam zajmuje zjedzenie półkilogramowego bochenka, ale mieszankę kupuję w Lidlu. Ze mnie leń zakwasowy :)
    Pozdrawiam wiosennie, czytam na bieżąco. Podpatrzyłam też jakie masz fajne inne włoskie blogi wyszukane, już wciągnęłam na listę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem, co lepsze - czy ten chleb, czy focaccia. Ciężko by mi było się zdecydować ;)
    A ze mnie jest leń, jeśli chodzi o wypieki. Ze słodkimi nie mam problemu, bo nie lubię, ale wytrawne owszem. W przyszłości zabiorę się za nie. Obiecuję ;)
    Pozdrawiam, Bożenko!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale mi ciocia smaku narobiła. Chyba aż poproszę chlebowego guru, żeby mi przywiózł bochenek, albo choć pół bo 13 kwietnia znowu do mnie zawita, tym razem z Halinką.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. cudowne! od 3 miesięcy nie jem chleba, tylko czasem przysysam się d świeżo ukrojonej kromki mojego drogiego B i zaciągam się głęboko :-(((
    a focacię uwielbiam! proszę o sprawdzony przepis, bo jak tylko skończę dietę, to natychmiast zabiorę się do pieczenia

    OdpowiedzUsuń
  6. Masz rację Bożeno, nie ma to jak domowy wapiek chleba! Ja też piekę kiedy tylko czas mi na to pozwala, choć aktualnie niestety częściej na drożdżach…

    Pozdrawiam serdecznie !

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj! Znalazlam Twojego bloga przez przypadek, ale bardz mi sie podoba na pierwszy rzut oka. Gdzie dokladnie mieszkasz na polnocy Wloch? Ja tez mieszkam we Wloszech, w Lombardii... :)
    Ale dobrego wloskiego chlebka jeszcze nie jadlam :(
    Pozdrawiam!
    Natalia

    OdpowiedzUsuń
  8. ślinka cieknie na samą myśl o takim pachnącym i chrupiącym chlebie. chęci, by piec, są, umiejętności brak (dwie lewe ręce!). więc podziwiam i gratuluję... pozdrawiam. la bionda

    OdpowiedzUsuń
  9. Dziękuję za miłe komentarze i odwiedziny.
    Witaj Natalio - wystarczy wczytac się w mojego bloga, a zaraz stanie się jasne, gdzie mieszkam we Włoszech.Powiem tylko, że jesteśmy sąsiadkami, regiony w których mieszkamy sąsiadują ze sobą.
    Bożena

    OdpowiedzUsuń
  10. Ślicznie i pachnąco wygląda ten chleb, zrobię na pewno!

    OdpowiedzUsuń