Na
pierwszym planie konturowo
zarysowane postaci przeprawiają się
gondolą przez kanał, w tle osnute mgłą bogato zdobione fasady rezydencji nie pozostawiają wątpliwości, że scena,
przesycona aurą tajemniczości, rozgrywa się w Wenecji. Niech
was jednak nie zwiedzie ciekawa graficznie okładka książki Arnauda
Delalanda „Pułapka Dantego”,
niestety ładne opakowanie lepsze
niż zawartość.
Ilustracja na okładce autorstwa
Stevena Vote poruszyła
wyobraźnię i rozbudziła apetyt na lekturę. Książka, prezentowana przez wydawcę, jako thriller historyczny z
elementami powieści płaszcza i szpady, miała mnie bawić, tymczasem irytowała w
wielu momentach tak, że po skonsumowaniu całości, poczułam lekką niestrawność.
Pomysłowo przemyślana fabuła , intrygujące zagadki kryminalne zabarwione
okultyzmem i magią, wartka i zwarta akcja, sceneria XVIII –wiecznej Wenecji , wszystko to popsuł nieudolny styl, sztywny i schematyczny język,
raziła zbytnia dosłowność poruszanych zagadnień, być może wynikająca z powątpiewania w intelekt czytelnika. Szablonowość
konstrukcji zdań, posługiwanie się gotowymi formułami stylistycznymi i ich powtarzalność
sprawiało, że czytało mi się książkę ciężko, a w niektórych fragmentach
nieprzyjemnie zgrzytało, kiedy
przewracałam kartki.
Akcja
toczy się w scenerii XVIII wiecznej Wenecji. Na kilka miesięcy przed
świętem Zaślubin Morza miasto doświadcza głębokiego kryzysu
politycznego, dotyka je seria tajemniczych
morderstw i groźba spisku politycznego. Bieg wydarzeń spiskowców na
czele z tajemniczym Il Diavolo nawiązuje
do wiedzy o kręgach i karach
wymierzanych w dantejskim piekle. Znajomość
Boskiej Komedii, nie jest tu jednak konieczna, gdyż licznie przytaczane przez
autora fragmenty wersów Dantego
wykładają czytelnikowi sprawy jasno i
przejrzyście, a prowadzącemu śledztwo Pietro Viravolcie służą wskazówkami i pozwalają rozszyfrować
zagadkowe morderstwa, uprzedzić dalsze posunięcia IL Diavolo.
Sympatię budzi zgrabnie
nakreślona postać Pietra Viravolty-
agenta Republiki, awanturnika, uwodziciela
zaprzyjaźnionego z Casanovą, wyjętego niczym z powieści Dumasa. Jednak motywy zaczerpnięte z powieści spod znaku płaszcza i szpady, rażą przerysowaniem i proszą się o
oryginalność.
Jeśli jednak czytelnik
przymknie oko na stylistyczne
niedogodności i niedociągnięcia
literackie i da się ponieść
fabule, to odnajdzie w powieści ciekawe
dla siebie obszary.
Książka Delalanda broni się ciekawymi i bardzo realistycznymi opisami osiemnastowiecznej Wenecji. Autor zaprowadza czytelnika do
dzielnic, gdzie zwykle turysta nie dociera, zaprasza do wnętrza Bazyliki Św. Marka, do salonów Pałacu Dożów
. Dbałość o szczegóły przejawia się w opisach
bogatych strojów z epoki, dzieł malarskich oraz obiektów architektury. Powieść to źródło
wiedzy z dziedziny kultury
politycznej i struktur funkcjonowania instytucji państwa weneckiego, wiele tu
ciekawostek na temat tradycji weneckiej
arystokracji, marynarskiej floty Arsenału.
Powieść Delalanda
to niekoniecznie, jak czytamy na okładce, „mistrzowsko skonstruowany thriller historyczny z
elementami powieści płaszcza i szpady”, bo artystyczny wymiar tego utworu znacznie
odbiega od dobrego poziomu i
oryginalności wypowiedzi literackiej. Polecam zdecydowanie
tylko cierpliwym czytelnikom, których usatysfakcjonuje urocza jarmarczna
podróbka tego gatunku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz