poniedziałek, 13 lutego 2017

Blogowy zastój, czyli skąd ta przerwa?


Miałam długi  zastój blogowy, nie publikowałam nowych postów i  wylogowałam  się na ponad pół roku. Nie zaglądałam też do ulubionych blogów i na strony społecznościowe. Rzeczywistość, trudnymi sprawami, związała mnie tak mocno,  że opuściłam swoje miejsce w sieci i porzuciłam wirtualny świat.




Zastanawiając się nad treścią dzisiejszego wpisu i rozważałam:

Czy przepraszać czytelników  za przerwę w pisaniu i uśpienie bloga? Ale, czy blogowa cisza  mogła  kogoś urazić?  
Czy odrzeć się z prywatności i wyjawić  szczerze powody długiej tu nieobecności? Ale, czy czytelnicy potrzebują tej wiedzy, czy oczekują ode mnie szczerości i wyjaśnień ?  
A może, zachować się tak, jak gdyby nic się nie wydarzyło i po prostu  umieścić kolejny, nowy wpis, bo przecież przerwa w pisaniu bloga nie wyklucza nikogo z blogosfery.   

Ostatecznie  uznałam, że wyjaśnię czytelnikom, bez wdawania się w szczegóły, co mnie hamowało i nie pozwalało tworzyć. Najpierw jednak podziękuję wszystkim tym, którzy przez cały czas zaglądali na mojego bloga i zostawiali nowe komentarze, przysyłali maile, a nawet dzwonili do mnie zaniepokojeni moją długą nieobecnością w sieci. A myślałam, że wszystko co do tej pory stworzyłam osiadło kurzem i zmurszało.

Bardzo Wam dziękuję i jest mi niezmiernie miło, że dodajecie nowe komentarze, że lajkujecie i wciąż odwiedzacie MOJE WŁOSKIE IMPRESJE 😊 😊 😊
Przepraszam, że nie zdążyłam odpowiedzieć na wszystkie komentarze i, że nie odwiedzałam waszych ciekawych stron 😑


Ale do rzeczy, jakie były powody mojego wylogowania? Zasadniczo dwa zdarzenia losowe zgasiły mój entuzjazm blogerki, stłamsiły zapał do pisania- problemy zdrowotne i śmierć bliskiej osoby.         
Rok 2016 pożegnałam bez żalu, nie był dla mnie dobry, przyniósł przeżycia trudne i bardzo bolesne. Gdy nagle dowiadujemy się, że nasze zdrowie nie ma się najlepiej i powinniśmy  poddać się poważnej operacji, to czujemy się tak, jakby niespodziewanie kopnięto nas w twarz. Najpierw był szok wywołany złą wiadomością, a potem seria niemiłych uczuć- złość, gniew, strach, rezygnacja, lęk, smutek.

Na szczęście, w sytuacjach granicznych, w każdym człowieku budzi się ogromna siła do pokonywania  przeciwności losu i  gotowość do psychicznej walki o siebie, o zdrowie, o życie. W takich momentach  ważne jest  wsparcie najbliższych i przyjaciół, dobre słowa i ciepłe uczucia podtrzymują na duchu, pomoc otoczenia  jest nieoceniona.   

Ale życie dołożyło kolejny bolesny cios; śmierć mojego ojca równolegle nałożyła się z moim pobytem w szpitalu. W żałobie człowiek najczęściej izoluje się, milczy, niechętnie spotyka z innymi i najchętniej przebywa w wewnętrznej  przestrzeni ciszy, daje sobie czas na cofanie w przeszłość- tak było za mną. Ból, cierpienie, smutek  odebrały zapał do działania, pojawiła się rezygnacja i nieznośne uczucie, że życie płynie obok mnie. To były bolesne przeżycia i trzeba było czasu aby oswoić lęki, ukoić ból.       
Świat nie jest  już  dla mnie taki sam i wszystko nabrało innego wymiaru, ale to co się  wydarzyło na nowo mnie określiło. Pomogła i otrzeźwiająco wpłynęła na mnie poezja księdza Jana Twardowskiego.
Wiersz z banałem w środku


nie bój się chodzenia po morzu
nieudanego życia
wszystkiego najlepszego
dokładnej sumy niedokładnych danych
miłości nie dla ciebie
czekania na nikogo


przytul w ten czas nieludzki
swe ucho do poduszki
bo to co nas spotyka
przychodzi spoza nas 


Nie wiem jak będzie dalej z moim blogiem, nie zarzucam pisania, a wręcz mam nadzieję, że tym wpisem zapoczątkowałam nowe otwarcie MOICH WŁOSKICH IMPRESJI.  



14 komentarzy:

  1. Witaj, Bozenko. Milo, ze znow jestes wsrod nas. Czesto o Tobie myslalam, zystanawialam sie, co sie dzieje, ale z drugiej strony, bardzo dobrze cie rozumialam, bo bylam w podobnej sytuacji. Tez bylam operowana w styczniu, nie za dobrze sie czulam, ale powolutku zaczelam znow udostepniac posty, bo liczba zagladajacych na moj blog, duzo mi mowila, o tym jak inni czekaja na nowe posty. To mnie mobilizowalo, ale nie zmuszalam sie do tego. Blogowanie powinno byc przyjemnoscia, a nie przymusem. Dlatego uwazam, ze bardzo dobrze zrobilas, ze dalas sobie czas na przerwe w swiecie wirtalanym, pozwolilas sobie na pobycie we rzeczywiastosci, na przemyslenia, na zaleczenie cierpirnia, bolu i smutku. Wiem, ze potrzeba do tego sporo czasu, spokoju i samotnosci.

    Pozdrawiam Cie bardzo serdecznie, droga Bozenko. Zycze i duzo, duzo zdrowka, radosci i wiele, pomyslnosci i powodzenia we wszelkich przedsiewzieciach:-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elu, masz dużo empatii i bardzo dobrze mnie zrozumiałaś, dziękuję za wiele ciepłych słów i życzenia. Pozdrawiam:-)

      Usuń
  2. Jaka wspaniała wiadomość, Pani Bożeno!!! Nareszcie, nareszcie Pani wróciła!

    Rozumiem, że odczuwa Pani potrzebę wytłumaczenia swojej długiej nieobecności, ale, uważam, nie jest to konieczne. Najważniejsze, że Pani odzyskała formę po ciężkich doświadczeniach ubiegłego roku. Szczerze Pani współczuję i pozostaje mi tylko wygłosić banał: czas wszystko uleczy... Ten 2016 rok dla wielu osób był koszmarny, ja też chciałam, by jak najszybciej się skończył. No i się skończył:)Mam nadzieję, że obecny rok przyniesie wszystkim wytchnienie :) I chociaż wiem, że Włosi obawiają się 17-tki tak, jak cały pozostały świat 13-tki, to mam jednak nadzieję, że ta siedemnastka będzie szczęśliw(sz)a!

    Czekam z niecierpliwością na nowe, ciekawe Pani Włoskie Impresje! Dobór tematów,lekkość pióra i uroda fotografii sprawiają, że z wielką przyjemnością zaglądam do Pani tekstów i już nie mogę się doczekać kolejnego wpisu.

    Bardzo serdecznie Panią pozdrawiam,życzę wewnętrznej radości - bo tylko jej poziom świadczy o tym, czy jesteśmy naprawdę szczęśliwi!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Mario, dziękuję za wiele ciepłych słów pod moim adresem, czuję się uwznioślona wielością pochwał, którymi mnie Pani szczodrze obsypała, i niczym "boża iskierka" zapaliła na nowo do pracy.Życzę również wszystkiego dobrego:-)

      Usuń
  3. Cieszę się, że jesteś znów Bożena. Brakowało Twojego głosu :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Magda, w tym wielkim chórze głosów miłośników Italii, obie "śpiewamy belcanto" i kochamy włoski wokal, i każda na swój sposób pracuje mozolnie nad wirtuozerią w tej dziedzinie, dziękuję, że o mnie pamiętasz, pozdrawiam:-)

      Usuń
  4. Zawsze cieszą mnie nowe posty wyświetlające się na mojej liście czytelniczej, bo to blogi wybrane przeze mnie.
    Jednak uważam, że nie ma potrzeby tłumaczenia się - z przerwy w pisaniu, z powodów nieobecności, z takiego a nie innego sposobu prowadzenia bloga itd.

    To nasze prywatne, osobiste sprawy i stopień upubliczniania tych przeżyć to wyłącznie nasz wybór.

    Pozdrawiam serdecznie i życzę przyjemności z blogowania :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. El., dziękuję za komentarz, który utwierdził mnie, że jednak warto być otwartym, inaczej pewnie bym się nie dowiedziała, że MOJE WŁOSKIE IMPRESJE są na Twojej liście czytelniczej wybranych blogów, czuję się wyróżniona:-)To dla mnie ciekawe poznawać opinie czytelników i jeśli udało mi się tym postem otworzyć Cię na dialog i to tym bardziej warto było. Serdeczności:-)

      Usuń
  5. Wypatrywałam kolejnego wpisu i cieszę się, że blog znów ożył.
    Smutek jeżeli nie mija to jednak zmienia się jego natężenie i tego życzę a przede wszystkim by zdrowie powróciło do normy a życie przyniosło nowe radości.
    Wiersz ks. Jana i jego interpretacja przez Mietka Szczęśniaka działają niezwykle kojąco.....

    Pozdrawiam serdecznie i czekam na kolejny wpis.....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za pozdrowienia i miły komentarz, dobrze jest wiedzieć, że są stali czytelnicy zainteresowani tekstami przeze mnie tu publikowanymi. Jestem tego świadoma, że smutek, obniżenie nastroju, zblokowanie to elementy kontaktu z własną duszą, że trzeba sobie dać czas na przeżycie tych uczuć i przepracowanie trudnych doświadczeń, aby wrócić do równowagi i móc na nowo czerpać radość, jest to jednak proces trudny i bolesny. Pozdrawiam serdecznie:-)

      Usuń
  6. i ja bardzo się cieszę, że Pani wróciła. Przerwa czasem jest potrzebna - wiem o tym aż za dobrze.
    życzę dużo zdrowia i spokoju!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem o czym mówisz, pamiętam jak było Ci trudno i ciężko w okresie żałoby. Pozdrawiam serdecznie:-)

      Usuń
  7. No to widzę, że powody milczenia u Ciebie, u mnie zaniedbania bloga były takie same, strata bliskiej osoby (u mnie aż dwie bliskie odeszły) i choroba... niestety życie trwa i dobrze jest w swoje utarte ściezki wejść z powrotem. Tak chyba łatwiej, robić swoje, bo i tak nikt nie rozumie naszego smutku! Przynajmniej tak było i jest w moim przypadku...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu bardzo się cieszę, że wróciłaś do swojej pasji fotografowania i pokazujesz nam Japonię Twoim okiem. Wiem jak w żałobie można zapaść się w siebie i jak się jest potwornie rozbitym. Cieszą mnie Twoje tu u mnie odwiedziny, chociaż znamy się tylko wirtualnie, to czuję się tak, jakby po długiej nieobecności odwiedziła mnie dawna dobra znajoma :-)Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń