poniedziałek, 29 września 2014

"Z widokiem na Castello" Iwony Menzel



Jako  niepoprawna  italofilka na regałach z książkami szukam tytułów sugerujących tematykę włoską. I chociaż miękka, jednobarwna i uboga graficznie okładka nie zachęcała do lektury, to nie wahałam się i zdjęłam z półki „Z widokiem na CastelloIwony Menzel  sądząc, że oto za chwilę zanurzę się w ulubionych, włoskich klimatach, w przekonaniu utwierdziła mnie nota od wydawcy na okładce książki.     


Zapaliłam się do lektury i pochłonęłam łapczywie początek książki, rozmarzyłam przy opisach wschodów i zachodów słońca nad Zatoką Neapolitańską, zaciekawiłam  historycznymi  wzmianki o Castello Aragonese  i kobietach renesansu –Dianie di Cardona, Constanzy d’Avalos, Vittorii Colonna, przeniosłam wyobraźnią  na czarowną wyspę Ischia i do ukrytej wśród figowych i cytrynowych gajów Villi, a moją sympatię zyskali  wypoczywający tam goście, gdy oto nagle zostaję wyrwana z niezwykłej scenerii Wybrzeża Amalfitańskiego i przeniesiona  na Dwór Borysławice i do Łosinka, żeby poznać rodowe historie głównej bohaterki, a potem zabrana jeszcze dalej w odległą  przeszłość do Związku Radzieckiego okresu pierestrojki, aż wreszcie rzucona na daleką Syberię.

Poczułam się zawiedziona i rozczarowana, niechętnie  opuściłam rozświetloną słońcem Ischię i mieszkańców Villi. Szybko przerzucałam strony i przebiegałam wzrokiem te fragmenty książki, których akcja przenosiła się poza słoneczną Italię.  


Te przeplatające się w książce różne wątki, co rusz zmieniające się miejsca akcji przeszkadzały, łatwo pogubić się w splątanych życiorysach bohaterów, których spora galeria rozpraszała i psuła przyjemność czytania.

Skupiłam się zatem na grupie przyjaciół przyjeżdżającej każdego roku na wakacje do Villi  przesyconej atmosferą witalności Don Battisty, odkrywałam ich tajemnice, sekrety i relacje dobrze się bawiąc. Z przyjemnością,  za sprawą lektury, zwiedzałam Neapol i poznawałam potrawy  aromatycznej kuchni włoskiej szkoda jednak, że tylko z nazwy. A na wypadek, gdybym planowała wyjazd na Ischię i najpiękniejszy rejon Włoch – Wybrzeże Amalfitańskie , zapamiętałam radę autorki, którą zacytuję: „Znawcy jeżdżą na Ischię w kwietniu…Zakwita wówczas makchia wszelkimi kolorami tęczy i pokrywa zbocza Epomeo pachnącym kobiercem dzikich ziół. Białe anemony, błękitne bodziszki, żółte janowce, czerwone ostróżki, różowe oregano i fioletowa szałwia otoczone zaroślami oleandrów, rozsiewają odurzający zapach i radują oczy. Czasami zdarza się przelotny wiosenny deszczyk, oczyszczający powietrze i podkreślający bogactwo barw”.

Castello  Aragonese     fot.Wikipedia

Główną bohaterką książki  i zarazem narratorką jest młoda Polka mieszkająca od wielu lat w Niemczech. Po licznych życiowych  rozczarowaniach, rozbita psychicznie  kobieta,  szuka nowej przestrzeni do życia w pięknej Italii i odprężenia we włoskich pejzażach na wyspie Ischia. Spełnia swoje postanowienie sprzed dziesięciu  laty i odnajduje Castello Aragonese , którego sylwetkę zapamiętała z obrazu oglądanego w domu zaprzyjaźnionej Włoszki.



Castello  Aragonese     fot. Wikipedia

Konkludując, książka Iwony Menzel „Z widokiem na Castello”, w części związanej z Italią stanowiła dla mnie interesującą i przyjemną lekturę. Napisana dowcipnie i z polotem, odpręża i relaksuje, można zabrać ją na wakacje, albo  w podróż. Wydanie z serii Literatura na obcasach  z mizerną okładką i szarymi kartkami to niskiej jakości wyrób papierniczy, nie żal więc było, kiedy przez przewracane stronice przesypywał się drobny piasek, czy ciastkowe okruchy.


Castello  Aragonese     fot.wikipedia

Wspomnę jeszcze o melodii towarzyszącej mi podczas czytania lektury. Wymieniana kilka razy w książce  piosenka „Wróć do Sorrento” przypomniała mi się w interpretacji  Anny German. Piękna melodia wpadająca łatwo w ucho mogłaby uchodzić za muzyczną  ilustrację książki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz