Focaccia najlepiej smakuje jeszcze ciepła, pachnąca oliwą i rozmarynem, jest tak smaczna, że można jeść samą, albo z pokrojonymi pomidorkami cielliegino wymieszanymi z bazylią. Doskonale nadaje się też na przegryzkę do zupy, albo na kanapkę.
Focaccia najlepiej smakuje jeszcze ciepła, pachnąca oliwą i rozmarynem, jest tak smaczna, że można jeść samą, albo z pokrojonymi pomidorkami cielliegino wymieszanymi z bazylią. Doskonale nadaje się też na przegryzkę do zupy, albo na kanapkę.
Kościół św. Stefana po prawej stronie panoramy na Weronę. Świątynię rozpoznać można po charakterystycznej ośmiokątnej latarni z czerwonej cegły.
Jak to jest z tym Dniem św. Szczepana we Włoszech?
Najbardziej uroczystym dniem Świąt Bożego Narodzenia we Włoszech jest 25 grudnia- dzień narodzenia Jezusa. 26 grudnia w Polsce obchodzony zwyczajowo jako drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia we Włoszech obchodzi się jako Dzień Św. Szczepana.
Dzień Św. Stefana / Il Giorno di Santo Stefano ( właściwie Szczepana) ustanowiono na pamiątkę św. Szczepana pierwszego chrześcijańskiego męczennika, diakona posługującego ubogim i głoszącego Ewangelię. Święty Szczepan był zhellenizowanym Żydem posługującym się językiem greckim. Za głoszenie wiary w Chrystusa oraz otwarte potępienie instytucji Świątyni i Prawa został około 33 roku n.e. podstępnie skazany na śmierć przez ukamienowanie.
Greckie imię Stephanos znaczy tyle, co "wieniec" i jest tłumaczone na język polski jako Stefan lub Szczepan. Imię Szczepana włączono do kanonu rzymskiego. Św. Szczepan jest patronem; bezdomnych i ubogich.
„Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś. Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj”.
Mark Twain
Rejs wzdłuż „postrzępionego” wybrzeża Parco Nazionale delle Cinque Terre to jedna z najciekawszych wycieczek krajobrazowych na wybrzeżu Riviera Levante
Zabieram Was w odległe i odludne zakamarki Wenecji, do spokojnej dzielnicy Cannaregio, wolnej od przypływów gwarnej fali ludzkiej.
Wąski kanał Rio della Sensa i przyległy równie wąski Fondamenta de L’Abazia z nielicznymi podcieniami prowadzą do Campo de L’Abazia. Tu przed kościołem opactwa Misericordia zdałoby się patrzeć w górę, ale nie, uwagę należy przekierować pod nogi, na posadzkę po której stąpał przed wiekami Tintoretto w drodze do domu.
W spokojnej dzielnicy Cannaregio, w północnej części Wenecji znajduje się Campo dei Mori potocznie nazywane Wybrzeżem Maurów. Nazwę tłumaczy legenda o trzech Maurach, kupcach ze wschodu, którzy w XII wieku przybyli tu z wyspy Morea na Peloponezie. Byli to bracia Rioba, Sandi i Alfani. Przywieźli oni ze sobą sporo złotych monet, handlowali przyprawami, wzorzystymi dywanami, barwnymi tkaninami, aksamitami, jedwabiem, drogocennymi kamieniami. Stałymi klientkami kupców ze wschodu były bogate patrycjuszki, które kupowały pachnidła przyprawiające o zawrót głowy, futra, perły i koronki.
Niech Was nie zmyli ta fotografia z piękny krajobrazem w tle, to nie Zatoka Neapolitańska, nie Wezuwiusz, to tylko mała mistyfikacja na potrzebę zaprezentowania książki „Neapol moja miłość”. W tym fragmencie jezioro Garda i góra Monte Baldo przypominają widok na Zatokę Neapolitańską.
„Neapol moja miłość”, to druga część popularnej włoskiej trylogii australijskiej autorki Penelope Green, która w 2002 roku opuściła dom rodzinny rodziców w Sidney i wyjechała do Włoch.
Książkę przeczytałam w zeszłym roku w wakacje przy okazji wyjazdu do Neapolu. Szukałam lekkiej lektury, która by mnie pozytywnie nastroiła przed podróżą nad Zatokę Neapolitańską. Zabierałam książkę na plażę, przyjemność czytania wzmacniały walory krajobrazowe, jezioro i góry, które miałam przed sobą, tak łudząco podobne do Zatoki Neapolitańskiej.
„Przyjaciel”.
Naprawdę, bardzo się cieszę, że trafiłam na książkę Sigrid Nunez. Szukałam prezentu dla miłośniczki psów i znalazłam w księgarni ten tytuł- „Przyjaciel”. Spodobała mi się trawiasto-zielona okładka z centralnie usytuowaną sylwetką psa, krótka nota wydawcy zachęciła, tak więc egzemplarz zakupiłam.
Kusiło jednak, żeby książkę przeczytać, zanim oddam w prezencie, utwierdzić się, czy wybór jest trafiony i czy o psie w książce jest na rzeczy. I dobrze się stało, bo książka mnie bardzo wciągnęła. Spodobała mi się wielowarstwowa konstrukcja książki i sposób narracji, prosty, a jednocześnie wykwintny styl pisarki, coś jak ciasteczko maślane podane na porcelanie z Ćmielowa.
Z przyjemnością przeczytałam ponad dwustustronicową książkę delektując się każdą kartką. Lektura wzrusza i rozczula, przenikliwie opowiada o relacji człowieka z czworonogiem i o wartościach, jakie wnosi do naszej egzystencji przyjaźń ze zwierzętami, a w szczególności z psem.
Dopiero co wróciłam z podróży na Wybrzeże Amalfii po wł. Costiera Amalfitana. Najciekawszym przeżyciem, niepozbawionym mocnych emocji było przejechanie autobusem słynnej trasy Strada Statale 163 tzw. Amalfitana. Tę atrakcję turystyczną za jedyne 3.10 euro ( bilet w jedną stronę po wł. solo andata ) będę każdemu polecać.